czwartek, 3 września 2015

V


Stać się przy­jacielem ukocha­nej przed­tem ko­biety jest to poczci­wy sposób za­pom­nienia o niej; miłość bo­wiem, za­mieniając się w przy­jaźń, przes­ta­je być miłością - Julie de Lespinasse.






My Chemical Romance - The Ghost Of You






Życie to bardzo dobry 

iluzjonista.



- Nie zapomnę tego do śmierci. - Wszyscy zgromadzeni przy stole, zwłaszcza Tom śmiali się do rozpuchu, wspominając dawne czasy, gdy ja i bliźniacy byliśmy małymi gówniarzami, nie mającymi pojęcia o prawdziwym życiu dorosłego. Tuż po kolacji Pani Rosie (tak miała na imię ich gosposia) przyniosła kilka rodzai ciast, pokrojonych w kostki oraz rozlane do lampek czerwone wino, rozstawiając je przy każdej osobie. Jedynie Bill nie wyrażał żadnych emocji, nie śmiał się, nie udzielał przy rozmowach na temat przeszłości. Jego jedynym zainteresowaniem stał się złoty iPhone, na którym wiecznie coś pisał, bądź coś przeglądał. Najwidoczniej miał wszystko i wszystkich gdzieś. Kilka razy wstał od stołu i poszedł na taras zapalić papierosa, bądź zadzwonić do kogoś " z firmy" jak to tłumaczył. Tom kilka razy posłał bratu karcące spojrzenie, jednak nawet to nie pomogło. Blondyn nie wykazywał żadnego zainteresowania rodzinną kolacją. Z resztą tak jak powiedział wchodząc do domu swoich rodziców: Dobrze wiecie, że nienawidzę udawać jak świetnie się bawię siedząc z Wami przy jebanym stole, zwłaszcza, że mam od cholery roboty w pierdolonej firmie!
Może faktycznie wolał siedzieć sam w pracy nad stertą papierów, przynajmniej miałby święty spokój. Spoglądając na niego nie widziałam już dawnego uśmiechniętego od ucha do ucha małego Billa, który cieszył się z każdej najdrobniejszej rzeczy. Był zimny, jego wzrok mroził, a on sprawiał wrażenie jakby chciał zabić wszystkich tych, którzy go otaczali. Nie był już moim małym brunecikiem..




Nie oszukujmy się.

Wielu z nas to bestie.





Po całym pomieszczeniu rozprzestrzenił się sygnał przychodzącej wiadomości. Każdy spojrzał się na siebie, jednak Bill sięgnął po swój telefon. Okazało się, że to do niego, co było można zauważyć po jego zdenerwowanej minie. Wstał jak oparzony od stołu i szybkim krokiem skierował się na taras, wyciągając po drodze z kieszeni spodni paczkę papierosów. Zerknęłam tylko w stronę Rii, która westchnęła cicho i szepnęła coś w stronę Toma. Brunet wzruszył tylko ramionami i szepnął "Nic ci to nie da". Pani Simone spojrzała się na mnie przepraszającym wzrokiem, jednak, że to nie była jej wina, uśmiechnęłam się delikatnie, po czym sama wstałam od stołu i ruszyłam na taras. Widząc jak blondyn pali papieros za papierosem, jęknęłam cicho pod nosem, opierając się o futrynę drzwi.
- Coś się stało..? Strasznie się zdenerwowałeś... - spytałam ściszonym tonem, zerkając na Billa, który jedynie stał oparty o balustradę, trzymając w dłoni papierosa
- Problemy w firmie. Wypiękniałaś Anastasio.. - odparł, zmieniając z partyzanta temat. Zaciągnął się dymem tytoniu, a wypuszczając go, uśmiechnął się zadziornie. 
- Aż tak się nie zmieniłam.. Za to ty bardzo.. - chciałam, żeby powiedział mi całą prawdę o swoim zniknięciu. Tu i teraz.  To co powiedziała mi wcześniej Simone, nie wystarczało.. Musiałam wiedzieć więcej, może prawda była całkiem inna od tej, która mi ona powiedziała?
- Anastasio, życie zmienia każdego. - zaśmiał się sarkastycznie, gasząc do połowy spalonego peta, ocierając nim o mały murek i rzucając gdzieś na ziemię. 
- Ale nie aż tak! Ty się zmieniłeś cholernie! Nie jesteś taki jak kiedyś, nie jesteś Billem, którego ja pamiętam! - mruknęłam, czując jak do oczu napływają mi słone łzy. Chcąc powstrzymać się od płaczu, wzięłam głębszy oddech i zacisnęłam mocno zęby. Blondyn podszedł w moją stronę, swoje dłonie ułożył na moich biodrach i nieco przybliżył do siebie.
- Tamten Bill był zwykłym gówniarzem. Życie mnie czegoś nauczyło. Anastasio, to nie jest temat do rozmowy na dzisiaj. Spotkamy się jutro, zjemy kolację i wtedy wytłumaczę Tobie wszystko. - jego głos był zbyt stanowczy. Pamiętam do dziś jak mój tata mówił takim samym tonem; wtedy musiało być po jego myśli i nie było innej opcji wyboru. 
- Nie mogę jutro. Mam spotkanie.. - Przecież nie mogłam od tak jego odwołać. Strasznie długo starałam się o wolny termin na spotkanie z sędziną dotyczące ostatniej mojej sprawy. Gdybym je odwołała, sprawa również zostałaby zdjęta z wokandy i kolejne miesiące spędziłabym na przedłużaniu okresu dochodzenia.  
- W takim razie je odwołasz. - odparł beznamiętnie, unosząc lewy łuk brwiowy ku górze. W tym momencie  kolejny raz pokazał, że na prawdę nic go nie interesuje.
- Czemu mi rozkazujesz? - mruknęłam niezadowolona z jego słów. Byłam kobietą niezależną i nikt nie mówił mi, ba nawet nie miał prawa mówić co mam robić. Nawet on.
- Nie rozkazuję.. Zawsze stawiam na swoim.






Wiem. Brzydko. Mało. Ale "Im mniej, tym lepiej". ;-)

2 komentarze:

  1. Nie wiem, czy można kochać po tylu latach kogoś, kto odszedł bez słowa. Tym bardziej, że Anastasia była wtedy nastolatką. Ale może to ta miłość, która zostaje na całe życie lub sprawdza się porzekadło: stara miłość nie rdzewieje.
    Zastanawia mnie Bill. Czego tak naprawdę nauczyło go życie? Czy pozostała w nim choć nić uczucia do starej przyjaciółki? Wydaje się być zgorzkniały, a ma dopiero niecałe 30 lat.
    Powiem szczerze, że zainteresowałaś mnie tym opowiadaniem. Styl masz nie najgorszy. Popracowałabym jednak nad rozplanowaniem fabuły w czasie. Powinnaś się bardziej rozwijać. Na przykład ta rozmowa z Simon - moim zdaniem powinna być nieco obszerniejsza. Za bardzo wszystko streszczasz. Czytelnik nie ma czasu, żeby się wczuć w rolę bohaterki.
    Ściskam mocno i czekam na następny odcinek :)

    http://unforgiving-night.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział tylko mam nadzieję że nadrobisz ten czas kiedy nie pisalas:) czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń