czwartek, 23 lipca 2015

III



To, na co się najbardziej czeka, pojawia się czasem zupełnie nieoczekiwanie. - Pierre Lemaitre







Beyonce - I was here.







Nie każdy człowiek wie czym tak naprawdę jest miłość. Dla małego dziecka nie wytłumaczysz co znaczą słowa "Kocham Cię", nie powiesz, że miłością darzysz osoby, które są bliskie twemu sercu. Nie wytłumaczysz - bo nie zrozumie. Dla osoby z rodziny patologicznej, która nigdy nie doznała ciepła ani skrawka czułości, z dnia na dzień nie pokażesz czym jest piękno, delikatność.. Nie pokażesz - bo ona nadal będzie czuła ból i cierpienie po tym, co przeszła. Dla osoby homofobicznej nie wytłumaczysz, że homoseksualiści mają takie samo prawo do miłości jak on - nie wytłumaczysz, bo dla niego osoby homoseksualne to potwory, monstrum matki natury. Większość z nas twierdzi, że miłość jest taka prosta. Zakochasz się i już... A przecież nie na tym ona polega.. Kiedy jest przy Tobie ktoś, kto sprawia, że twój świat nabiera barw, że cieszysz się z najdrobniejszych i mało istotnych rzeczy, dostrzegasz to, na co nigdy nie zwracałeś uwagi, ktoś kto potrafi zaakceptować Ciebie takim jakim jesteś, ktoś kto zna twoje zalety i wady i mimo tego drugiego, nadal chce być u Twego boku i dzięki Tej osobie masz ochotę by dalej żyć, jesteś pełny energii . Jednak miłość nie zawsze jest piękna. Są przecież takie przypadki, gdzie jedna ze stron jest jej ofiarą. Stajesz się uzależniony od drugiej osoby, nie odejdziesz nawet gdy zacznie ci ubliżać lub co gorsze, zacznie stosować przemoc fizyczną. Boisz się samotności i dlatego wybierasz opcję być u boku kogoś, kto chociaż pamięta o Tobie - nie ważne czy w sensie optymistycznym czy pesymistyczny, nie ważne czy wróci do domu i zacznie traktować jak powietrze czy pierwsze co, zamiast przywitania, na swojej twarzy poczujesz silny ból zadany przez jego pięść. Miłość jak wszystko inne na świecie posiada swoje wady i zalety.




Z rana siedziałam z kubkiem gorącej kawy na drewnianej huśtawce, która stała na środku ogrodu. Poprzedni właściciel specjalnie ją zbudował dla córki, która uwielbiała położyć się na niej i huśtając się, spoglądała w niebo. Przyznaję, że sama czasem tak robię, zwłaszcza wieczorem, gdy na bezchmurnym niebie miga miliony srebrnych gwiazd. Od czasu do czasu nie zmrużałam oka, tylko po to by móc przesiedzieć w ogrodzie całą noc i obserwować jak słońce wschodzi, budząc przy tym mieszkańców metropolii. Widząc jak sąsiadka pieli swój mały ogródek, uśmiechnęłam się pod nosem, przyglądając się starszej kobietce. Gdy tylko mnie zauważała, pomachała mi w ramach powitania, na co nie zostałam jej dłużna i odwzajemniłam gest. Pani Tailor było po siedemdziesiątce jednak forma jej dopisywała! Kobieta bardzo dbała o swoje zdrowie; nigdy nie zapaliła żadnego papierosa, alkohol piła tylko okazyjnie, a w młodości uprawiała dużo sportu. Czasem w niedziele brała swoje kijki do nording-walking i szła na dwugodzinny spacer. Strasznie zazdrościłam jej tak wspaniałej formy. Kto by nie chciał w takim wieku mieć jeszcze tyle siły? Chyba każdy.
- A panienka ma dziś wolne? - spytała z szerokim uśmiechem, przy czym ściągnęła z dłoni swoje rękawiczki ogrodowe.
-Wczoraj miałam jedną sprawę, a dziś już odpoczywam.. Muszę nabrać siły przed jutrzejszym powrotem do pracy. - kobiecina zaśmiała się wesoło, odrzucając rękawiczki na bok, po czym podeszła bliżej do ogrodzenia.
- Powiem Panience, że ostatnio za dużo Pani pracuję. Jedzie do pracy z aktami i wraca do domu z aktami. Zaczynam się o Panienkę martwić. - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, przypominając sobie ostatnie troski Tiny o moje zdrowie, po czym upiłam łyk czarnego trunku wymieszanego z mlekiem.
- Już to gdzieś słyszałam, Pani Tailor. Obiecałam sobie, że od następnego miesiąca zacznę dbać o siebie. Proszę się nie martwić, jestem na tyle dużą dziewczynką, że poradzę sobie. - kobieta pokręciła tylko głową z szerokim uśmiechem.
- Ach.. Zapomniałabym.. Ostatnio wystraszyłam się bardzo.. Wokół Pani domu krążył jakiś mężczyzna... Taki wysoki, wiecznie miał kapelusz na głowie i płaszcz.. Przyjeżdżał białym, dużym autem.. Myślałam, że będzie chciał się włamać, chciałam już dzwonić i po Panią i po policję.. Ale on tylko postał przed panienki domem tak z.... 15 minut i wracał.. - na jej słowa, mój uśmiech znikł z twarzy. W tym momencie sama się nieźle wystraszyłam. Nigdy nie wiadomo co może spotkać prokuratora po postawieniu komuś zarzutów, po których może już nie wyjść z więzienia. Ile razy słyszałam, że ktoś z gangu osadzonego odgrywał się na jakimś prokuratorze za to, że jego kumpel trafił za kratki.
- Następnym razem zadzwoni Pani od razu na policję, dobrze? Nigdy nie wiadomo kto to jest.. - odparłam poważnie, na co Pani Tailor przytaknęła głową.
- Panienka się nie martwi, jak go zauważę, to dam Pani znać. - moje ręce zaczęły się trząść jak galareta do takiego stopnia, że zdążyłam wylać na ziemię połowę zawartości kubka. Pożegnałam się ze starszą Panią i wróciłam szybko do domu, zamykając za sobą wszystkie drzwi i okna. Dla bezpieczeństwa zasłoniłam okna roletami, by nikt nie mógł zobaczyć czy jestem w domu. Chwyciłam szybko za telefon i pierwsze co, wybrałam numer do Sama. Biegałam po całym mieszkaniu, oczekując na odebranie połączenia, jednak w kółko włączała się automatyczna sekretarka, co jeszcze bardziej nakręcało mnie do tego, by zaraz zadzwonić po jakąkolwiek ochronę.

No i co teraz? Co mam robić? Do cholery jasnej!

Przez pół dnia siedziałam w domu zamknięta na trzy spusty. Bałam się nawet ruszy do kuchni po coś do jedzenia, dlatego moja jedyna trasa w salonie wyglądała następująco: sofa - barek z jedzeniem - sofa. Chrupałam swoje ulubione paprykowe chrupki i oglądałam komedie, jednak słysząc dzwonek do drzwi, przeniosłam szybko swój wzrok w stronę drzwi wejściowych. Przez pewną chwilę bałam się wstać, by je otworzyć, jednak to mógł być każdy: Tina, Sam, Pani Tailor.. Odłożyłam paczkę z chrupkami na stolik, po czym wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Przewróciłam powoli kluczyk w zamku i delikatnie uchyliłam drzwi. Widząc w progu osobę, którą najmniej się spodziewałam, bicie mojego serca przyśpieszyło, a dłonie zaczęły się automatycznie pocić ze stresu. Rudowłosa kobieta spojrzała się na mnie wzrokiem pełnym zakłopotania, jednak nawet w takiej sytuacji uśmiechnęła się delikatnie.
- Anastasia.... Jesteś tą małą Anastasią, która przyjaźniła się z Billem.. - powiedziała spokojnym tonem, na co tylko przytaknęłam głową. Tak.. To była Pani Simone. Ta sama Pani, na którą wpadłam dzień wcześniej, która nie pamiętała mojej osoby.. Nie wiedząc co mam jej powiedzieć, uchyliłam drzwi szerzej, wpuszczając ją do środka. Kobieta postawiła nogę w progu, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Przepraszam, ale.. Nie miałam kiedy posprzątać.. - skłamałam na zawołaniu, zamykając za nią drzwi. Kobieta tylko zaśmiała się cicho i powoli skierowała się w kierunku salonu.
- Nie przyszłam po to, by sprawdzić jak mieszkasz, tylko.. Należy ci się kilka słów wyjaśnienia. Bill miał ci o tym powiedzieć już dawno temu, jednak.. Strasznie się zmienił, czasami nie poznaję go i widzę w nim kogoś innego, kto wygląda tylko jak mój syn... - zaczęła rozmowę, na co ja tylko machnęłam ręką w geście rozgoszczenia się. Pani Simone usiadła w fotelu, a ja zasiadłam wygodnie na sofie, przyglądając się jej. Miałam ochotę zacząć płakać ze szczęścia, że znów mogłam z nią porozmawiać, jednak sam początek nie wydawał się na wesołą pogawędkę. - Wiem, że strasznie przeżywałaś zniknięcie Billa.. Kilka miesięcy temu spotkałam twoją mamę, która o wszystkim mi opowiedziała. Musisz wiedzieć, że to było bardzo trudne nie tylko dla Ciebie, ale dla naszej rodziny zwłaszcza.. Nigdy o tym nie wiedziałaś i miałaś się nie dowiedzieć, ale mój syn zakochał się w Tobie i nie chciał mieć przed Tobą tajemnic. Chciał ci o wszystkim powiedzieć, jednak bał się Twojej reakcji i przemilczał pewien fakt. Bill był uzależniony od narkotyków... Co noc Tom znajdował go w łazience ze strzykawką w dłoni, która była już pusta. W końcu nie wytrzymaliśmy i zapisaliśmy Billa na odwyk. Wszyscy przeprowadziliśmy się z tego względu, że sąsiedzi prędzej czy później dowiedzieliby się prawdy, a chyba dobrze pamiętasz jacy oni byli.. - z każdym jej kolejnym słowem moje źrenice poszerzały się co raz bardziej ze zdumienia. Bill i narkotyki? Nie możliwe.. Przecież on nigdy nie był pod wpływem, nie przy mnie..
- Ale.. To nie możliwe.. Przecież gdyby tak było, wiedziałabym o tym! Czemu Tom mi nic nie powiedział? - spytałam, na co kobieta westchnęła cicho.
- Tom stwierdził, że sprawa między Billem a Tobą jego nie dotyczy i sam powinien sobie poradzić. Zresztą Tom jak to Tom, jak coś go nie dotyczyło to miał to zawsze gdzieś. -przetarłam dłońmi twarz, po czym zacisnęłam swoje wargi robiąc z nich prostą cienką linię. - Anastasia... Tak bardzo Cię przepraszam.. Dobro mojego syna było najważniejsze, zrozum to... - przytaknęłam tylko delikatnie głową, jakbym była niewzruszona. Sama się zdziwiłam swoją reakcją.
- Tak poza tym.. To co u nich..? - spytałam ściszonym głosem.
- Tom mieszka w Nowym Jorku, ma żonę i półrocznego synka. Razem z nią projektuje linię odzieżową, na jesień ich kolekcja ma pojawić się w butikach Calvina Kleina. Jestem z niego strasznie dumna. A Bill.... No cóż.. ma swoją firmę, więc ma miano Pana Prezesa, idzie mu naprawdę świetnie, odnosi same sukcesy, jednak.. Jakby to ktoś inny powiedział "woda sodowa uderzyła mu do głowy". Za dużo zer ma na koncie i myśli, że może mieć wszystko za pieniądze.. To już inna osoba niż kiedyś.. - kiedy kobieta posmutniała, zrobiło mi jej się żal. Do dziś pamiętałam jak zawsze dbała o Billa i Toma. Razem z mężem ciężko pracowali, uczyli ich o wartości pieniędzy, o tym, że jeśli chcesz coś osiągnąć w życiu, musisz naprawdę ciężko pracować.. - Mam pomysł.. Przyjdź dziś do nas na kolację. Tom przyjechał z rodziną na weekend, co prawda dziś jest ostatni dzień, ale spędzimy ten wieczór jak kiedyś. Co ty na to? Gordon nie wybaczy mi, że przyszłam do Ciebie i nie zaprosiłam nawet na kawę. - wyjęła z torebki małą karteczkę i długopis, na której zapisała swój adres oraz numer telefonu w razie wypadku, gdybym nie mogła trafić do ich domu. Skoro dała mi już takie dane, nie wypadało odmówić.
- O której godzinie mam się zjawić? - uśmiechnęłam się blado, jednak kobieta słysząc moje pytanie, uśmiechnęła się radośnie.
- O 19! Wszyscy będziemy na Ciebie czekać. No cóż.. Na mnie czas. Miałam przyjść tylko na chwilkę, ale jak się rozgadam to potem siedzę godzinami. - zaśmiała się, po czym wstała z fotela. Sama po chwili postawiłam się na nogach i odprowadziłam ją do drzwi, gdzie się jeszcze pożegnałyśmy. To ci niespodzianka...






Nie wiem co mnie tak natchnęło.. Ale jak jest to jest! xoxo

3 komentarze:

  1. Ciekawy odcinek :) cos juz sie powoli wyjaśnia i ta kolacja mam nadzieje ze Ness nie stchórzy i pójdzie na nią :) czekam z niecierpliwoscią na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko ale się dzieje! :-D jestem ciekawa co dalej wymyslisz. Bliźniaki są juz po karierze muzycznej czy nigdy nie byli gwiazdami? :-D czekam, pisz, buziaki <3
    Natalie(feelitall.blog.onet.pl, mojeopkoomarzeniach.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoł. Ale mnie dawno nie było. Ostatnimi dniami, a raczej tygodniami przestałam być aktywna co do świata FFTH. Ale powoli zaczynam nadrabiać swoje zaległości ;).
    Przez dwa rozdziały było... nudno. W sensie, nie treściowo, ale przedstawiłaś życie zwykłej zapracowanej kobiety. I nagle przychodzi rozdział trzeci i... bum! Tyle szału!
    Nie spodziewałam się, że Simone kiedykolwiek rozpozna w naszej bohaterce przyjaciółkę z dzieciństwa swojego syna. Nie spodziewałam się, że z nią porozmawia, że przyjdzie do niej do domu... O matko, w ogóle niczego się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie i to bardzo. A ja lubię, gdy autor mnie zaskakuje ;)
    Tom przykłady ojciec, mąż, prowadzi kolekcję ubrań? Bill panem prezesem we własnej firmie? A to ci nowość :D. Jeszcze nie spotkałam się z czymś takim.
    Ale mimo wszystko drąży mnie pytanie: co stało się z ich karierą? Czy ona w ogóle była obecna w ich życiu?
    Czekam na czwórkę. Życzę weny, ściskam :) :*

    OdpowiedzUsuń