Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym rozumowaniem: gdybyś postąpił w ten czy tamten sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi: nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj jest serce, gdzie możesz spocząć. - Malwida von Meysenbug.
- Kiedyś zobaczysz, że będę kimś ważnym, posiadał największą, najbogatszą, NAJLEPSZĄ firmę według Forbes, a na moim koncie będzie kilkanaście zer. Będę posiadaczem najdroższej willi na Hollywood Hills w Los Angeles, będę miał wspaniałą żonę a wraz z nią dwójkę lub trójkę małych brzdąców, które wychowamy, a ty mi w tym pomożesz Ness. - nastolatek spojrzał się z szerokim uśmiechem na twarzy na swoją towarzyszkę, która spoglądała na niego zdezorientowana. Każdego dnia wysłuchiwała o wielkich marzeniach i planach na przyszłość swojego najlepszego przyjaciela, jednak to co usłyszała, uznała za największą brednię, jaką kiedykolwiek powiedział. Praktycznie codziennie zmieniał swoje pomysły co do zawodu: raz stylista, fotograf, projektant mody, piosenkarz, a teraz PREZES... Według niej był bardziej niezdecydowany od kobiety w ciąży, jednak cóż poradzić? Za każdym razem mówiła "Będę trzymać za Ciebie kciuki. Kiedyś zostaniesz tym kim zechcesz" a on uśmiechał się radośnie i przytulał ją, mówiąc jej, że jest najlepszą przyjaciółkę i wszyscy mogą mu takiej pozazdrościć. - Pamiętasz jak się poznaliśmy? Siedziałem na ławce na placu zabaw, na który przyszłaś wraz ze swoją mamą i płakałem po bójce z Tomem, który zabrał mi moje zabawki i uciekł do innych dzieci. A ty jakby nigdy nic, podeszłaś, usiadłaś obok i z kieszeni sweterka wyjęłaś karmelowego cukierka. Wytarłem swoje łzy i bez jakiegokolwiek słowa zabrałem od Ciebie słodycz i tuż po chwili zszedłem z ławki, ciągnąc Cię do piaskownicy. Już wtedy wiedziałem, że będziemy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. - brunetka zaśmiała się radośnie na samo wspomnienie ich wspólnego dzieciństwa. Początki ich znajomości były piękne, jednak z czasem... No cóż.. Jak to bywa w dzieciństwie nie obeszło się bez bójek, szarpanin, wyzwisk i wzajemnego skarżenia się na siebie: "Mamo, Bill zepsuł mi Barbie!", "Mamo, Ness wylała mój soczek!". Na całe szczęście takie czasy były już za nimi i jedynie mogli śmiać się z początków ich własnej historii. Z każdym wspomnieniem tłumaczyli się, że byli mali i głupi. Teraz trzymali się razem, byli dla siebie niczym powietrze, nie potrafili oddychać bez obecności drugiej osoby. Każde z nich było ich wzajemnym Aniołem Stróżem, który w potrzebie objął swoimi skrzydłami I chronił od wszystkiego co złe.
- Pamiętam Bill.. Ale co ja mam wspólnego z Twoimi WIELKIMI PLANAMI NA PRZYSZŁOŚĆ? - spytała, podnosząc się trawy i opierając na łokciach. Spojrzała się na niego swoimi ciemnymi tęczówkami i zatrzepotała kilkakrotnie rzęsami. Brunet tylko zaśmiał się cicho.
- Wyjdziesz za mnie Ness, po prostu.
Prolog napisany. Trochę nie tak jak chciałam, by wyszedł.. Ale cóż.. Za to pierwszy odcinek w trakcie pisania. Mam nadzieję, że opowiadanie (mimo błędów i tych innych) przypadnie Wam do gustu. Miłego czytania. xoxo
Już mi się podoba :) Czekam na pierwszy odcinek :*
OdpowiedzUsuńMi też się podoba
OdpowiedzUsuńMi też się podoba
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie prolog ;). Czekam na rozdział pierwszy. Pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńoooo na wstepie juz mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńCzekam na 1:)
OdpowiedzUsuń